Opis fabuły: Fujita Tatara to introwertyczny trzecioklasista z gimnazjum. Jest on nękany przez przestępców, z których rąk ratuje go profesjonalny tancerz - Kaname Sengoku. Przez to wydarzenie gimnazjalista ląduje w studiu tańca jego wybawcy, gdzie spotyka Shizuku Hanaokę - jego koleżankę ze szkoły, którą potajemnie adoruje. Ostatecznie Tatara zostaje wciągnięty do świata tańca. Sengoku rozpoznaje w nim potencjał i postanawia zacząć go nauczać. Wkrótce chłopak poznaje również Kiyoharu Hyodou, który jest wieloletnim partnerem tanecznym Hanaoki, i stawia go sobie za wzór. Taniec towarzyski staje się dla gimnazjalisty pasją, w której zamierza się rozwijać.
Moja opinia: Zapewne gdyby nie moja znajoma, nie sięgnęłabym po tę serię. Możliwe, że nawet bym o niej nie usłyszała. A szkoda, bo jest ona naprawdę ciekawa i z pewnością daje sporo radości. Do obejrzenia zachęcił mnie fakt, że jest to anime sportowe oraz tych samych twórców, którzy wypuścili na ekrany Haikyuu!!. Niczego więcej mi nie było trzeba. Dwadzieścia cztery odcinki minęły w oka mgnieniu i liczę na kontynuację.
Jednym z częstszych motywów w sportowych seriach jest tak zwane "od zera do bohatera". Pozwala to nam obserwować głównego bohatera (czy też całej drużyny) - jego sukcesy, porażki, rozwój w wybranej dyscyplinie. Tak właśnie jest w przypadku Tatary Fujity. Przechodząc przez kolejne odcinki Ballroom e Youkoso, widz ma okazję do śledzenia poczynań chłopaka i jego rozwoju. Jest to na swój sposób fascynujące, często też motywujące czy inspirujące. Żeby jednak nie było kolorowo, do pewnych wątków, szczególnie z drugiej części serii, wciąż jestem nie do końca przekonana. Wydało mi się to nazbyt naciągane i niezbyt naturalne.
Muszę przyznać, że bohaterowie wywoływali we mnie różne emocje. Jednych polubiłam od razu, jak to było w przypadku Fujity, Sengoku czy Hyodou, inni z początku irytowali, ale wkrótce się do nich przekonałam (Gaju Akagai czy Hiyama), inni natomiast ani mnie ziębią, ani grzeją. Trochę żałuję, że nie wszystkie postaci zostały do końca rozwinięte. Myślę, że ich historie mogłyby być równie pasjonujące, jak opowieść o głównym bohaterze.
Muzyka to element, który z pewnością odgrywa ważną rolę w tej serii. W końcu nie wyobrażam sobie zawodów tańca towarzyskiego bez towarzyszącego podkładu. Muzyka została dobrze dopasowana, mieliśmy okazję wysłuchiwać pewnych utworów nie tylko podczas występowania bohaterów na parkiecie, ale również w czasie innych sytuacji. Najbardziej w pamięć zapadły mi jednak obie piosenki otwierające poszczególne odcinki. W obydwu openingach zostały użyte utwory zespołu UNISON SQUARE GARDEN, a są to kolejno 10% roll, 10% romance oraz Invisible sensation. Zapadają w pamięć i z pewnością będę je nucić jeszcze jakiś czas po zakończeniu serii.
Kreska w Ballroom e Youkosou jest dosyć specyficzna. Postaci często, w szczególności podczas tańca, wyglądają wręcz karykaturalnie i po prostu brzydko. Z początku mi to przeszkadzało, wkrótce jednak się przyzwyczaiłam i zaczęłam to doceniać. Wiem jednak, że nie każdemu taki sposób rysowania postaci przypadnie do gustu i, niestety, może to być powód do odrzucenia serii. Coś, co mnie jednak urzekło, to projekty niektórych sukni. Momentami miałam ogromną ochotę coś takiego przywdziać i chociaż przez chwilę poczuć się jak gwiazda parkietu.
Zaletą serii z pewnością jest wyważenie między humorem i powagą. Uwielbiam takie połączenia, dla mnie są ogromnym plusem. Nie jest to jednak jedyny pozytyw Ballroom e Youkosou. To z pewnością również ciekawa tematyka, bohaterowie z krwi i kości, świetna muzyka i, na swój sposób, nietypowa kreska. Czy polecam tę serię? Pewnie się domyślacie, że tak, jak najbardziej. Jeżeli poszukujecie ciekawej sportówki, czy po prostu dobrego anime, dołączcie do Studia Sengoku i dajcie się porwać!
Jednym z częstszych motywów w sportowych seriach jest tak zwane "od zera do bohatera". Pozwala to nam obserwować głównego bohatera (czy też całej drużyny) - jego sukcesy, porażki, rozwój w wybranej dyscyplinie. Tak właśnie jest w przypadku Tatary Fujity. Przechodząc przez kolejne odcinki Ballroom e Youkoso, widz ma okazję do śledzenia poczynań chłopaka i jego rozwoju. Jest to na swój sposób fascynujące, często też motywujące czy inspirujące. Żeby jednak nie było kolorowo, do pewnych wątków, szczególnie z drugiej części serii, wciąż jestem nie do końca przekonana. Wydało mi się to nazbyt naciągane i niezbyt naturalne.
Muszę przyznać, że bohaterowie wywoływali we mnie różne emocje. Jednych polubiłam od razu, jak to było w przypadku Fujity, Sengoku czy Hyodou, inni z początku irytowali, ale wkrótce się do nich przekonałam (Gaju Akagai czy Hiyama), inni natomiast ani mnie ziębią, ani grzeją. Trochę żałuję, że nie wszystkie postaci zostały do końca rozwinięte. Myślę, że ich historie mogłyby być równie pasjonujące, jak opowieść o głównym bohaterze.
Muzyka to element, który z pewnością odgrywa ważną rolę w tej serii. W końcu nie wyobrażam sobie zawodów tańca towarzyskiego bez towarzyszącego podkładu. Muzyka została dobrze dopasowana, mieliśmy okazję wysłuchiwać pewnych utworów nie tylko podczas występowania bohaterów na parkiecie, ale również w czasie innych sytuacji. Najbardziej w pamięć zapadły mi jednak obie piosenki otwierające poszczególne odcinki. W obydwu openingach zostały użyte utwory zespołu UNISON SQUARE GARDEN, a są to kolejno 10% roll, 10% romance oraz Invisible sensation. Zapadają w pamięć i z pewnością będę je nucić jeszcze jakiś czas po zakończeniu serii.
Kreska w Ballroom e Youkosou jest dosyć specyficzna. Postaci często, w szczególności podczas tańca, wyglądają wręcz karykaturalnie i po prostu brzydko. Z początku mi to przeszkadzało, wkrótce jednak się przyzwyczaiłam i zaczęłam to doceniać. Wiem jednak, że nie każdemu taki sposób rysowania postaci przypadnie do gustu i, niestety, może to być powód do odrzucenia serii. Coś, co mnie jednak urzekło, to projekty niektórych sukni. Momentami miałam ogromną ochotę coś takiego przywdziać i chociaż przez chwilę poczuć się jak gwiazda parkietu.
Zaletą serii z pewnością jest wyważenie między humorem i powagą. Uwielbiam takie połączenia, dla mnie są ogromnym plusem. Nie jest to jednak jedyny pozytyw Ballroom e Youkosou. To z pewnością również ciekawa tematyka, bohaterowie z krwi i kości, świetna muzyka i, na swój sposób, nietypowa kreska. Czy polecam tę serię? Pewnie się domyślacie, że tak, jak najbardziej. Jeżeli poszukujecie ciekawej sportówki, czy po prostu dobrego anime, dołączcie do Studia Sengoku i dajcie się porwać!
★★★★★★★✰✰✰
Metryczka: liczba epizodów: 24; emitowane: 9.07.2017 - 17.12.2017 (lato 2017); pierwowzór: manga (Ballroom e Youkoso); reżyseria: Yoshimi Itazu; Production I.G.